Nie zastanawiał się nad tym dłużej,
nie rozmyślał. Miał wyjechać i wyjedzie, mimo że jego matka
odbierało to jako atak nie tylko na nią, ale i na niego. Philip po
prostu po całym zdarzeniu w domu matki gdzie mieszkała w Anglii po
prostu wrócił do siebie wieczorem, spakował rzeczy i zamówił im
lot do Nowego Jorku. Oczywiście kazał całemu swojemu „sztabowi”
zostać na miejscu i informować go o wszystkim. Najgorzej jednak
było mu zostawiać Jaxona, obiecał bratu i siostrze zabrać ich
gdzieś na weekend, a teraz po prostu wyjeżdża. Niestety. Jaxonowi
wynagrodzi to po powrocie.
Lot z Londynu do Nowego Jorku zajął
im sporawo czasu, gdzie Philip miał czas by zająć się trochę
siostrą, a później porozmawiać z matką i jej mężem. Arthur od
kiedy tylko się poznali był po prostu bliski Philipowi i co
najważniejsze dobrym przyjacielem. Z upływem czasu książę
zrozumiał, że z nikim innym jak właśnie z nim jego matka nie może
być bardziej szczęśliwa. Po dojechaniu do ich domu gdzie mieszkali
na co dzień gdy wracali do Stanów Philip pomógł matce w
rozpakowaniu rzeczy, które musieli zabrać z Anglii i położył
Jasmine do łóżka.
- Philip?- spytała nagle kiedy ten
chciał już wstawać od jej łóżka, przeniósł na nią pełen
ciepła i miłości wzrok zostając na swoim miejscu i dziewczyna
widząc, że jej brat nie wybiera się nigdzie westchnęła ciężko,
ale na swój sposób bardzo słodko.
- Dlaczego musieliśmy wyjechać?-
spytała, a on nie miał pojęcia co jej odpowiedzieć, bo w tym
pytaniu było zawarte inne... „I co teraz z nami będzie?” Co
miał odpowiedzieć takiej małej dziewczynce. Okłamać ją było
proste, ale czy tego naprawdę tego pragną? Odetchnął spokojnie
wygładzając materiał jej pościeli.
- Ponieważ muszę odpocząć od
Anglii. Nie każdy mnie tam chce...- urwał bo nagle Jasmine
podniosła się i przytuliła swojego brata, który po krótkiej
chwili objął ją przytulając do siebie trwając tak przez jakiś
czas. Kiedy ponownie dziewczynka ułożyła się do snu Philip wstał
wychodząc z jej pokoju zgaszając światło i zostawiając jedynie
małą lampkę.
[…]
Zaparkował swoje czarne audi w garażu
podziemnym i wysiadając zamknął za sobą samochód. Podróż windą
na ostatnie piętro apartamentowca trochę mu zajęła. Jednak już
po chwili do jego uszu dotarły głosy znajomych. Przez pierwszy
tydzień załatwiał podstawowe sprawy z przyjazdem do Stanów przez
drugi spotykał się z poszczególnymi znajomymi, których znał już
od bardzo dawna kiedy zamieszkał tu z Kate gdy ta rozwiodła się z
Williamem. Kiedy żelazne drzwi rozsunęły się dostrzegł idącego
w jego stronę przyjaciela, jednego z najlepszych. Jego uśmiech był
cholernie promienny, nie ważne czy miał gorszy dzień czy też nie.
- Siema bracie- objął i poklepał
szatyna po czym zaraz zebrała się w holu większa grupka ludzi.
Impreza którą organizowali w okrojonym składzie, według Jacoba
czyli gospodarza miała być z tych luźniejszych więc tylko dlatego
szatyn zgodził się przyjść. Coraz częściej miewał złe dni,
coraz mniej sypiał. Jednak okrojony skład okazał się
dwudziesto-osobą imprezą. Zaraz wszyscy domagać się uwagi swojego
przyjaciela, skutecznie jednak omijali temat jego królewskiego
pochodzenia. Chcąc wiedzieć jedynie co u niego. Wszystkich
rozpoznawał, a przynajmniej się starał. Kiedy oddał przyjacielowi
skrzynkę z piwem poczuł zaraz jak ktoś go popycha i gdy się
odwrócił dostrzegł swojego kolejnego z przyjaciół, który
odwiedzał go często w Anglii.
- Ty draniu!- zmierzwił ułożone
idealnie włosy Philipa po czym zaraz jednak oberwał w ramie, które
jednocześnie próbowało go również chwycić wokół szyi. Philip
zmierzył bruneta piorunującym spojrzeniem.
- Nawet się nie waż Teylor- Philip
lubił go, zwłaszcza że tak naprawdę Teylor był jednym z tych
którzy zawsze go wspierali. Dziś jednak nie miał z nim ochoty na
wygłupy.
- Stałeś się jeszcze bardziej
sztywny niż byłeś...
- No co Ty?- rzucił sarkastycznie
szatyn kręcąc z niedowierzaniem głową, zaraz wszyscy znajdujący
się na miejscu wyszli na taras gdzie Jacob przygotowywał gril i tam
cała impreza miała się odbywać. Dach budynku, który w tym
przypadku służył, za ów taras robił ogromny, śmiało mógł
pomieścić co najmniej z 50 osób.
- Dobra Ivy zajmiesz się tymi
drinkami?- dziewczyna Jacoba była w tym towarzystwie nowa, a
bynajmniej Philip jej nie kojarzył, dziewczyna pokiwała głową i
zabrała się z przyjaciółką za drinki..
- Dołączy do nas jeszcze kilka
osób...- gospodarz imprezy musiał przerwać bo właśnie grupka
jego znajomych zajęła się DJ'owanie. Philip chwycił za piwo które
stało na stole i otworzył je leżącą nieopodal zapalniczką i
odwrócił się na chwilę by spojrzeć na panoramę Nowego Jorku
nocą.
Nie zapamiętał chwili kiedy z 20 osób
zrobiło się trzydzieści, ale mu to nie przeszkadzało, mógł się
głośno śmiać, po prostu wyluzował. Dał się zaczepiać,
pozwolił sobie wypić więcej niż zawsze piw. Był szczęśliwy,
wiedział że to miejsce gdzie może być sobą, po prostu Philipem.
Kiedy wszedł do środka mieszkania poczuł jednak nagle jak ból,
który zaczął rozdzierać jego głowę po prostu ściągł go z
nóg. Oparł się o blat w kuchni i pochylił głowę, robiło się
mu niedobrze i zaczęło kręcić w głowie.
- Philip? - usłyszał kobiecy głos,
ale nie był w stanie podnieść swój wzrok, nawet otworzyć powiek.
Po głosie jednak rozpoznał że jest to Victoria, jego dobra znajoma
z czasów jak jeszcze tu był. Poczuł jak kładzie mu swoje dłonie
na jego ramieniu, zmusił się by pokręcić głową przecząco. Nie
było mu dobrze, migrena którą miewał coraz częściej.
- To migrena...- odparł na wydechu,
zaraz poczuł jak dziewczyna go opuszcza, chwile później wciskała
mu jakieś tabletki podając wodę. Drogę do pokoju zapamiętał
słabo, opadł na łóżko w gościnnym, widział też Jacoba, który
coś mówił, ale zaraz po prostu Philip zapadł w sen.
„Miała włosy białe jak śnieg i
czarne usta jak noc, pchnęła go w dół w przepaść a tysiące
igieł strachu wbiło się w jego ciało. Wyciągnął jeszcze dłoń
mając nadzieję, że może ktoś go złapie. Ale nie było nikogo i
nie było ratunku. Ból gdy jego ciało dosłownie rozbiło się na
dnie tego bezmiaru strachu było cholernie rzeczywiste” Poderwał
się do pozycji siedzącej. Oddychał szybko jakby właśnie
zatrzymał się po przebiegnięciu maratonu. W pokoju i w ogóle było
cicho, kiedy wstał z łóżka przecierając spocone czoło wyszedł
do salonu gdzie zastał większość swoich przyjaciół którzy
usnęli przy oglądaniu filmu. Zerknął na zegarek dochodziła już
4 nad ranem. Mieszkanie prawie opustoszało. Gdy tylko wydostał się
na taras nie było żywej duszy.
Zimne powietrze wdarło się w
jego płuca, uniósł głowę ku górze a jego blond włosy osunęły
się do tyłu. Zamknął swoje zmęczone oczy tym samym odcinając
się od pięknego widoku gwieździstego nieba. Czuł, że nie ma już
presji. Poczuł, że nie musi po prostu walczyć. Czy się poddał?
Nazywajcie to jak chcecie, mówcie na to co chcecie. Rezygnacja?
Odpoczynek, odpuszczenie, zdjęcie ze swoich barku ogromnego ciężaru.
Szalenie mocny wiatr uderzył w twarz szatyna tak mocno, że odwrócił
głowę przeczekując ten moment. Rozchylił jednak zaraz swoje
ramiona otworzył swoje oczy. Mrok jaki się przed nim rozciągał i
kilka gwiazd na niebie gdy spojrzał w dół, szaleńczo gnające
amerykańskie miasto, miliony nieświadomych niczego Nowojorczyków
tam na dole. Poczuł się jakby nareszcie wyrosły mu skrzydła...
uśmiechnął się do siebie pod nosem wpatrując się w ulice
kilkadziesiąt pięter w dół. Życie jest nieodkrytą wyspą, która
często tonie pod ogromnymi falami wzburzonego oceanu. Oddychał
pełną piersią, oddychał każdą komórką swego ciała. Rozdarty
niegdyś między tym kim jest, tym kim powinien być, a tym kim
mógłby być tutaj, teraz spokojnie wypływał na wody własnego
oceanu. Pokona swój sztorm, swoje problemy, bo to będzie jego
wybór. Przyjemna muzyka grana z głośników powodowała, że
drżenia basów, chociaż dobitne wcale nie uciążliwe przedzierały
się przez jego ciało. Odprężał się zachwycał widokiem Nowego
Jorku tuż przed świtem. Jego muzyką i rytmem. Odwrócił wzrok w
bok i dostrzegł jak na jednej z sof siedzi samotnie dziewczyna, w
pierwszej chwili jej nie rozpoznał więc musiała być nowa. Zmrużył
oczy przyglądając się jej uważnie miała ułożoną głowę na
podkulonych kolanach i zamknięte oczy wydawała się spać. Jednak
nagle poruszyła się. Philip zeskoczył z murku i ruszył powoli w
jej stronę, odwracając od niej wzrok zupełnie niczego nieświadomy
usiadł obok i gdy odwrócił w jej stronę twarz zamarł. Kojarzył
ją jedynie jak przez mgłę, zapewne dołączyła później
jednak...jednak to co nastąpiło po tym...
„Kiedy spojrzenie jej dużych oczu
odwróciło się na mnie, poczułem jak każda komórka w moim ciele
roziskrza się wprawiając moje ciało w miliony drgań, powoli
pochłaniające przez ogień, ten w którym pragnąłem spłonąć
gdyby przyszło mi tak właśnie umrzeć. Nie ważne jak te słowa
mogą zabrzmieć banalnie lub wręcz odwrotnie, czułem jakby moja
galaktyka skłębionych emocji, uczuć wspomnień i problemów,
zderzyła się z jej. Jakby wtargnęła tam ogromna gwiazda
rozświetlająca intensywnie każdy mrok. Uśmiechnęła się w moja
stronę i wiedziałem, że to jeden z tych uśmiechów, kiedy kobieta
zachowuje go dla niewielu, uśmiechały się jej oczy i mogłem
poczuć jej ciepło, które ogrzewało każdy zmarznięty skrawek
mojej zrezygnowanej duszy. I chciałem jej powiedzieć wtedy: „Znam
Cię skarbie, znam to uczucie. Więc proszę zostań ze mną
najdłużej jak tylko możesz.” Wierzyłem, że kiedy tylko jej
dotknę poczuję jak ratuje mnie z tej otchłani bezdennego oceanu
zmartwień. Nie znałem jej imienia, ale wierzyłem we wszystko co
sobą mi pokazywała i czułem jak na nowo nanosi na moje podarte i
zniszczone płótno życia swoje barwy. Chciałem by patrzyła na
mnie już tak zawsze, bałem się że kiedy tylko odwróci wzrok, ja
znów spadnę w tą przepaść mroku własnych myśli. Pomyłek z
których nigdy nie przyjdzie mi się uratować. „
Miała najpiękniejsze oczy na świecie,
nawet nie umiał ich chyba opisać, wiedział podświadomie jakie
miały kolor...zieleń śliczna zieleń, ale na obrzeżach jakby
pomału wdzierała się barwa czekolady pomieszanej z miodem. To po
prostu...były cholernie hipnotyzujące. Jej długie włosy które
nie do końca i dokładnie były upięte, pozwalały wiatru się
wodzić i tańczyły razem z nim. Philip uniósł jeden ze swoich
kącików ust później drugi odwzajemniając ten niewinny i
delikatny uśmiech. Chciał się odezwać, przedstawić. Chciał by
ona powiedziała mu o swoim, ale cisza która między nimi trwała
była niewiarygodnie odurzająca. Przyjemna, zupełnie jakby siedząca
przed nim dziewczyna rozumiała jego myśli. To było uczucie jakby
ktoś nagle doszył ci skrzydła, zepchnął z krawędzi, i naprawdę
się okazało że umiesz latać.
Dziękuję wszystkim za tak ogromne słowa wsparcia i w końcu liczne. Doceniam wasze zaangażowanie i to w jaki sposób mnie wspieracie. Dziękuję też, że przebrnęłyście ze mną przez ten okres czasu, gdzie dłużej chwili nie było rozdziału. Cieszę się, że spodobała się wam Hope. Dla tych którzy nie wiedzą o kim mowa zapraszam do zakładki: rozdziały- tu macie link do spoilera bohaterki.
Aktualnie dziękuję ponownie za to, że tu jesteście. Zachęcam was do ponownego komentowania, mam nadzieję że znów pojawi się tutaj więcej niż 18 komentarzy. Spoiler IV rozdziały otrzymacie w ten piątek i wtedy również dowiecie się kiedy możecie się spodziewać nowego rozdziału czyli IV.
Dziękuję jeszcze raz, oczywiście zwłaszcza dla Mrs Sykes, dzięki której istnieje Hope. Miłość Nas Rozdzieli
P.S: niedługo Hope pojawi się w zakładce Bohaterowie.
Zapraszam na ask i na tt oraz do komentowania. Podoba się wam rozdział?
Rozdział świetny jak zwykle, nie mogę doczekać się następnego ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wyczekuj spoileru IV rozdziału i wtedy dowiesz się kiedy dokładnie będzie rozdział IV
UsuńSaro... Nie mogę uwierzyć, że byłaś niezadowolona z tego rozdziału. Nie potrafię po prostu pojąć, jak mogłaś w siebie zwątpić. Piszesz doskonale. To w jaki piękny sposób wszystko opisujesz, każde emocje ubierasz w piękne słowa i tworzysz nimi obrazy.. Saro, Saro, Saro! To był niesamowicie udany rozdział i aż nie mogę wyjść z euforii. Cieszę się, że moja Hope uczestniczy w tej historii. Naprawdę jeszcze raz mówię, że to dla mnie wielki zaszczyt.
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę, że Ci się podoba. To chyba jest najważniejsze z tego wszystkiego. I to dla mnie jest zaszczyt, że Twoja Hope w jakiś sposób będzie również i moja, że może znaleźć się w tym opowiadaniu.
UsuńNie wiem co mam napisać....ten rozdział jest fantastyczny. Twój styl pisania i to jak opisujesz uczucia bohaterów...masz wielki talent i jestem bardzo ci wdzięczna że piszesz tego bloga. Od samego początku jestem z tobą i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału 😊 I jeszcze to że bohaterką jest Hope..bosko 😁 Dziękuję Ci bardzo ❤
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję Tobie, że jesteś ze mną od samego początku. Dziękuję, że czytasz i za to, że Ci się podoba. To naprawdę wiele dla mnie znaczy
UsuńTrafiłam na tego bloga przypadkiem, ale chcę Ci powiedzieć, że jesteś genialna! Nie dość, że dobrze piszesz, to jeszcze fabuła jest znakomita, nie żadne nudne już love story bez żadnego sensu, ale coś naprawdę mocnego. Brawo! Na pewno zostanę na dłużej i zapraszam również do siebie: http://bieberstouch-fanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wasze słowa mnie po prostu uskrzydlają i naprawdę jestem niezmiernie zachwycona tym że się wam to wszystko podoba.
UsuńWszystko genialnie opisujesz. Te emocje idealnie dobrane, Twoja wyobraźnia, to jak świetnie wszystko się komponuje. Jeju jesteś po prostu genialna
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału !
OdpowiedzUsuńcudo.. ��
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest po prostu genialne! Miałaś naprawdę oryginalny i niespotykany pomysł. Jest to pierwsze tego typu fanfiction jakie czytam i muszę przyznać, że jestem naprawdę zachwycona. Mam na myśli bardziej dojrzałą treść oraz kilka cytatów, wprost skłaniających do chwilowej refleksji. Myślę, że to co piszesz w jakiś sposób odzwierciedla życie tego prawdziwego Justina Biebera, nie wykreowanego przez media. Nawet parę razy zakręciła mi się łza w oku... Fanfiction budzi we mnie naprawdę wiele emocji, co dowodzi o twoim niesamowitym talencie. Nawet jeśli liczba komentarzy nie jest powalająca to czyta to naprawdę dużo osób. A sama po sobie wiem, że czasami ciężko się do tego zabrać (co wynika ze zwykłego lenistwa!).
OdpowiedzUsuńNigdy nie zwątp w to opowiadanie, bo jest przecudowne! Mam nadzieje, że je dokończysz, bo chyba nie wytrzymałabym z myślą, że nie dowiem się jak to się skończy. Życzę przede wszystkim dużo weny i wiary w siebie :) Czekam z niecierpliwością na następny! xx
❤
OdpowiedzUsuń