poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział III



Nie zastanawiał się nad tym dłużej, nie rozmyślał. Miał wyjechać i wyjedzie, mimo że jego matka odbierało to jako atak nie tylko na nią, ale i na niego. Philip po prostu po całym zdarzeniu w domu matki gdzie mieszkała w Anglii po prostu wrócił do siebie wieczorem, spakował rzeczy i zamówił im lot do Nowego Jorku. Oczywiście kazał całemu swojemu „sztabowi” zostać na miejscu i informować go o wszystkim. Najgorzej jednak było mu zostawiać Jaxona, obiecał bratu i siostrze zabrać ich gdzieś na weekend, a teraz po prostu wyjeżdża. Niestety. Jaxonowi wynagrodzi to po powrocie.
Lot z Londynu do Nowego Jorku zajął im sporawo czasu, gdzie Philip miał czas by zająć się trochę siostrą, a później porozmawiać z matką i jej mężem. Arthur od kiedy tylko się poznali był po prostu bliski Philipowi i co najważniejsze dobrym przyjacielem. Z upływem czasu książę zrozumiał, że z nikim innym jak właśnie z nim jego matka nie może być bardziej szczęśliwa. Po dojechaniu do ich domu gdzie mieszkali na co dzień gdy wracali do Stanów Philip pomógł matce w rozpakowaniu rzeczy, które musieli zabrać z Anglii i położył Jasmine do łóżka.
- Philip?- spytała nagle kiedy ten chciał już wstawać od jej łóżka, przeniósł na nią pełen ciepła i miłości wzrok zostając na swoim miejscu i dziewczyna widząc, że jej brat nie wybiera się nigdzie westchnęła ciężko, ale na swój sposób bardzo słodko.
- Dlaczego musieliśmy wyjechać?- spytała, a on nie miał pojęcia co jej odpowiedzieć, bo w tym pytaniu było zawarte inne... „I co teraz z nami będzie?” Co miał odpowiedzieć takiej małej dziewczynce. Okłamać ją było proste, ale czy tego naprawdę tego pragną? Odetchnął spokojnie wygładzając materiał jej pościeli.
- Ponieważ muszę odpocząć od Anglii. Nie każdy mnie tam chce...- urwał bo nagle Jasmine podniosła się i przytuliła swojego brata, który po krótkiej chwili objął ją przytulając do siebie trwając tak przez jakiś czas. Kiedy ponownie dziewczynka ułożyła się do snu Philip wstał wychodząc z jej pokoju zgaszając światło i zostawiając jedynie małą lampkę.

[…]

Zaparkował swoje czarne audi w garażu podziemnym i wysiadając zamknął za sobą samochód. Podróż windą na ostatnie piętro apartamentowca trochę mu zajęła. Jednak już po chwili do jego uszu dotarły głosy znajomych. Przez pierwszy tydzień załatwiał podstawowe sprawy z przyjazdem do Stanów przez drugi spotykał się z poszczególnymi znajomymi, których znał już od bardzo dawna kiedy zamieszkał tu z Kate gdy ta rozwiodła się z Williamem. Kiedy żelazne drzwi rozsunęły się dostrzegł idącego w jego stronę przyjaciela, jednego z najlepszych. Jego uśmiech był cholernie promienny, nie ważne czy miał gorszy dzień czy też nie.
- Siema bracie- objął i poklepał szatyna po czym zaraz zebrała się w holu większa grupka ludzi. Impreza którą organizowali w okrojonym składzie, według Jacoba czyli gospodarza miała być z tych luźniejszych więc tylko dlatego szatyn zgodził się przyjść. Coraz częściej miewał złe dni, coraz mniej sypiał. Jednak okrojony skład okazał się dwudziesto-osobą imprezą. Zaraz wszyscy domagać się uwagi swojego przyjaciela, skutecznie jednak omijali temat jego królewskiego pochodzenia. Chcąc wiedzieć jedynie co u niego. Wszystkich rozpoznawał, a przynajmniej się starał. Kiedy oddał przyjacielowi skrzynkę z piwem poczuł zaraz jak ktoś go popycha i gdy się odwrócił dostrzegł swojego kolejnego z przyjaciół, który odwiedzał go często w Anglii.
- Ty draniu!- zmierzwił ułożone idealnie włosy Philipa po czym zaraz jednak oberwał w ramie, które jednocześnie próbowało go również chwycić wokół szyi. Philip zmierzył bruneta piorunującym spojrzeniem.
- Nawet się nie waż Teylor- Philip lubił go, zwłaszcza że tak naprawdę Teylor był jednym z tych którzy zawsze go wspierali. Dziś jednak nie miał z nim ochoty na wygłupy.
- Stałeś się jeszcze bardziej sztywny niż byłeś...
- No co Ty?- rzucił sarkastycznie szatyn kręcąc z niedowierzaniem głową, zaraz wszyscy znajdujący się na miejscu wyszli na taras gdzie Jacob przygotowywał gril i tam cała impreza miała się odbywać. Dach budynku, który w tym przypadku służył, za ów taras robił ogromny, śmiało mógł pomieścić co najmniej z 50 osób.
- Dobra Ivy zajmiesz się tymi drinkami?- dziewczyna Jacoba była w tym towarzystwie nowa, a bynajmniej Philip jej nie kojarzył, dziewczyna pokiwała głową i zabrała się z przyjaciółką za drinki..
- Dołączy do nas jeszcze kilka osób...- gospodarz imprezy musiał przerwać bo właśnie grupka jego znajomych zajęła się DJ'owanie. Philip chwycił za piwo które stało na stole i otworzył je leżącą nieopodal zapalniczką i odwrócił się na chwilę by spojrzeć na panoramę Nowego Jorku nocą.


Nie zapamiętał chwili kiedy z 20 osób zrobiło się trzydzieści, ale mu to nie przeszkadzało, mógł się głośno śmiać, po prostu wyluzował. Dał się zaczepiać, pozwolił sobie wypić więcej niż zawsze piw. Był szczęśliwy, wiedział że to miejsce gdzie może być sobą, po prostu Philipem. Kiedy wszedł do środka mieszkania poczuł jednak nagle jak ból, który zaczął rozdzierać jego głowę po prostu ściągł go z nóg. Oparł się o blat w kuchni i pochylił głowę, robiło się mu niedobrze i zaczęło kręcić w głowie.
- Philip? - usłyszał kobiecy głos, ale nie był w stanie podnieść swój wzrok, nawet otworzyć powiek. Po głosie jednak rozpoznał że jest to Victoria, jego dobra znajoma z czasów jak jeszcze tu był. Poczuł jak kładzie mu swoje dłonie na jego ramieniu, zmusił się by pokręcić głową przecząco. Nie było mu dobrze, migrena którą miewał coraz częściej.
- To migrena...- odparł na wydechu, zaraz poczuł jak dziewczyna go opuszcza, chwile później wciskała mu jakieś tabletki podając wodę. Drogę do pokoju zapamiętał słabo, opadł na łóżko w gościnnym, widział też Jacoba, który coś mówił, ale zaraz po prostu Philip zapadł w sen.


„Miała włosy białe jak śnieg i czarne usta jak noc, pchnęła go w dół w przepaść a tysiące igieł strachu wbiło się w jego ciało. Wyciągnął jeszcze dłoń mając nadzieję, że może ktoś go złapie. Ale nie było nikogo i nie było ratunku. Ból gdy jego ciało dosłownie rozbiło się na dnie tego bezmiaru strachu było cholernie rzeczywiste” Poderwał się do pozycji siedzącej. Oddychał szybko jakby właśnie zatrzymał się po przebiegnięciu maratonu. W pokoju i w ogóle było cicho, kiedy wstał z łóżka przecierając spocone czoło wyszedł do salonu gdzie zastał większość swoich przyjaciół którzy usnęli przy oglądaniu filmu. Zerknął na zegarek dochodziła już 4 nad ranem. Mieszkanie prawie opustoszało. Gdy tylko wydostał się na taras nie było żywej duszy.

Zimne powietrze wdarło się w jego płuca, uniósł głowę ku górze a jego blond włosy osunęły się do tyłu. Zamknął swoje zmęczone oczy tym samym odcinając się od pięknego widoku gwieździstego nieba. Czuł, że nie ma już presji. Poczuł, że nie musi po prostu walczyć. Czy się poddał? Nazywajcie to jak chcecie, mówcie na to co chcecie. Rezygnacja? Odpoczynek, odpuszczenie, zdjęcie ze swoich barku ogromnego ciężaru. Szalenie mocny wiatr uderzył w twarz szatyna tak mocno, że odwrócił głowę przeczekując ten moment. Rozchylił jednak zaraz swoje ramiona otworzył swoje oczy. Mrok jaki się przed nim rozciągał i kilka gwiazd na niebie gdy spojrzał w dół, szaleńczo gnające amerykańskie miasto, miliony nieświadomych niczego Nowojorczyków tam na dole. Poczuł się jakby nareszcie wyrosły mu skrzydła... uśmiechnął się do siebie pod nosem wpatrując się w ulice kilkadziesiąt pięter w dół. Życie jest nieodkrytą wyspą, która często tonie pod ogromnymi falami wzburzonego oceanu. Oddychał pełną piersią, oddychał każdą komórką swego ciała. Rozdarty niegdyś między tym kim jest, tym kim powinien być, a tym kim mógłby być tutaj, teraz spokojnie wypływał na wody własnego oceanu. Pokona swój sztorm, swoje problemy, bo to będzie jego wybór. Przyjemna muzyka grana z głośników powodowała, że drżenia basów, chociaż dobitne wcale nie uciążliwe przedzierały się przez jego ciało. Odprężał się zachwycał widokiem Nowego Jorku tuż przed świtem. Jego muzyką i rytmem. Odwrócił wzrok w bok i dostrzegł jak na jednej z sof siedzi samotnie dziewczyna, w pierwszej chwili jej nie rozpoznał więc musiała być nowa. Zmrużył oczy przyglądając się jej uważnie miała ułożoną głowę na podkulonych kolanach i zamknięte oczy wydawała się spać. Jednak nagle poruszyła się. Philip zeskoczył z murku i ruszył powoli w jej stronę, odwracając od niej wzrok zupełnie niczego nieświadomy usiadł obok i gdy odwrócił w jej stronę twarz zamarł. Kojarzył ją jedynie jak przez mgłę, zapewne dołączyła później jednak...jednak to co nastąpiło po tym...

„Kiedy spojrzenie jej dużych oczu odwróciło się na mnie, poczułem jak każda komórka w moim ciele roziskrza się wprawiając moje ciało w miliony drgań, powoli pochłaniające przez ogień, ten w którym pragnąłem spłonąć gdyby przyszło mi tak właśnie umrzeć. Nie ważne jak te słowa mogą zabrzmieć banalnie lub wręcz odwrotnie, czułem jakby moja galaktyka skłębionych emocji, uczuć wspomnień i problemów, zderzyła się z jej. Jakby wtargnęła tam ogromna gwiazda rozświetlająca intensywnie każdy mrok. Uśmiechnęła się w moja stronę i wiedziałem, że to jeden z tych uśmiechów, kiedy kobieta zachowuje go dla niewielu, uśmiechały się jej oczy i mogłem poczuć jej ciepło, które ogrzewało każdy zmarznięty skrawek mojej zrezygnowanej duszy. I chciałem jej powiedzieć wtedy: „Znam Cię skarbie, znam to uczucie. Więc proszę zostań ze mną najdłużej jak tylko możesz.” Wierzyłem, że kiedy tylko jej dotknę poczuję jak ratuje mnie z tej otchłani bezdennego oceanu zmartwień. Nie znałem jej imienia, ale wierzyłem we wszystko co sobą mi pokazywała i czułem jak na nowo nanosi na moje podarte i zniszczone płótno życia swoje barwy. Chciałem by patrzyła na mnie już tak zawsze, bałem się że kiedy tylko odwróci wzrok, ja znów spadnę w tą przepaść mroku własnych myśli. Pomyłek z których nigdy nie przyjdzie mi się uratować. „
Miała najpiękniejsze oczy na świecie, nawet nie umiał ich chyba opisać, wiedział podświadomie jakie miały kolor...zieleń śliczna zieleń, ale na obrzeżach jakby pomału wdzierała się barwa czekolady pomieszanej z miodem. To po prostu...były cholernie hipnotyzujące. Jej długie włosy które nie do końca i dokładnie były upięte, pozwalały wiatru się wodzić i tańczyły razem z nim. Philip uniósł jeden ze swoich kącików ust później drugi odwzajemniając ten niewinny i delikatny uśmiech. Chciał się odezwać, przedstawić. Chciał by ona powiedziała mu o swoim, ale cisza która między nimi trwała była niewiarygodnie odurzająca. Przyjemna, zupełnie jakby siedząca przed nim dziewczyna rozumiała jego myśli. To było uczucie jakby ktoś nagle doszył ci skrzydła, zepchnął z krawędzi, i naprawdę się okazało że umiesz latać.




Dziękuję wszystkim za tak ogromne słowa wsparcia i w końcu liczne. Doceniam wasze zaangażowanie i to w jaki sposób mnie wspieracie. Dziękuję też, że przebrnęłyście ze mną przez ten okres czasu, gdzie dłużej chwili nie było rozdziału. Cieszę się, że spodobała się wam Hope. Dla tych którzy nie wiedzą o kim mowa zapraszam do zakładki: rozdziały- tu macie link do spoilera bohaterki.
Aktualnie dziękuję ponownie za to, że tu jesteście. Zachęcam was do ponownego komentowania, mam nadzieję że znów pojawi się tutaj więcej niż 18 komentarzy. Spoiler IV rozdziały otrzymacie w ten piątek i wtedy również dowiecie się kiedy możecie się spodziewać nowego rozdziału czyli IV.
Dziękuję jeszcze raz, oczywiście zwłaszcza dla Mrs Sykes, dzięki której istnieje Hope. Miłość Nas Rozdzieli 
P.S: niedługo Hope pojawi się w zakładce Bohaterowie.
Zapraszam na ask i na tt oraz do komentowania. Podoba się wam rozdział? 



13 komentarzy:

  1. Rozdział świetny jak zwykle, nie mogę doczekać się następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wyczekuj spoileru IV rozdziału i wtedy dowiesz się kiedy dokładnie będzie rozdział IV

      Usuń
  2. Saro... Nie mogę uwierzyć, że byłaś niezadowolona z tego rozdziału. Nie potrafię po prostu pojąć, jak mogłaś w siebie zwątpić. Piszesz doskonale. To w jaki piękny sposób wszystko opisujesz, każde emocje ubierasz w piękne słowa i tworzysz nimi obrazy.. Saro, Saro, Saro! To był niesamowicie udany rozdział i aż nie mogę wyjść z euforii. Cieszę się, że moja Hope uczestniczy w tej historii. Naprawdę jeszcze raz mówię, że to dla mnie wielki zaszczyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo się cieszę, że Ci się podoba. To chyba jest najważniejsze z tego wszystkiego. I to dla mnie jest zaszczyt, że Twoja Hope w jakiś sposób będzie również i moja, że może znaleźć się w tym opowiadaniu.

      Usuń
  3. Nie wiem co mam napisać....ten rozdział jest fantastyczny. Twój styl pisania i to jak opisujesz uczucia bohaterów...masz wielki talent i jestem bardzo ci wdzięczna że piszesz tego bloga. Od samego początku jestem z tobą i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału 😊 I jeszcze to że bohaterką jest Hope..bosko 😁 Dziękuję Ci bardzo ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję Tobie, że jesteś ze mną od samego początku. Dziękuję, że czytasz i za to, że Ci się podoba. To naprawdę wiele dla mnie znaczy

      Usuń
  4. Trafiłam na tego bloga przypadkiem, ale chcę Ci powiedzieć, że jesteś genialna! Nie dość, że dobrze piszesz, to jeszcze fabuła jest znakomita, nie żadne nudne już love story bez żadnego sensu, ale coś naprawdę mocnego. Brawo! Na pewno zostanę na dłużej i zapraszam również do siebie: http://bieberstouch-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wasze słowa mnie po prostu uskrzydlają i naprawdę jestem niezmiernie zachwycona tym że się wam to wszystko podoba.

      Usuń
  5. Wszystko genialnie opisujesz. Te emocje idealnie dobrane, Twoja wyobraźnia, to jak świetnie wszystko się komponuje. Jeju jesteś po prostu genialna

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału !

    OdpowiedzUsuń
  7. cudo.. ��

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadanie jest po prostu genialne! Miałaś naprawdę oryginalny i niespotykany pomysł. Jest to pierwsze tego typu fanfiction jakie czytam i muszę przyznać, że jestem naprawdę zachwycona. Mam na myśli bardziej dojrzałą treść oraz kilka cytatów, wprost skłaniających do chwilowej refleksji. Myślę, że to co piszesz w jakiś sposób odzwierciedla życie tego prawdziwego Justina Biebera, nie wykreowanego przez media. Nawet parę razy zakręciła mi się łza w oku... Fanfiction budzi we mnie naprawdę wiele emocji, co dowodzi o twoim niesamowitym talencie. Nawet jeśli liczba komentarzy nie jest powalająca to czyta to naprawdę dużo osób. A sama po sobie wiem, że czasami ciężko się do tego zabrać (co wynika ze zwykłego lenistwa!).
    Nigdy nie zwątp w to opowiadanie, bo jest przecudowne! Mam nadzieje, że je dokończysz, bo chyba nie wytrzymałabym z myślą, że nie dowiem się jak to się skończy. Życzę przede wszystkim dużo weny i wiary w siebie :) Czekam z niecierpliwością na następny! xx

    OdpowiedzUsuń