niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział V

Witajcie i zarazem, przepraszam was za moją nieobecność. Niestety brak czasu, brak możliwości i problemy uniemożliwiły mi dodanie rozdziału. Jestem też odrobinę przybita zakończeniem Miłość Nas Rozdzieli...niestety wszystko co najgorsze przewidywałam...sprawdziło się. Na szczęście mamy Hope, naszą Hope która jest częścią Caspra, który jak dla mnie jest najlepsza postacią literacką wszech czasów. Co do Hope, no właśnie. Zdecydowałam się na zmianę wizerunku. Tym razem obiecuję, że to ten ostatni raz. Jednocześnie zapraszam was na V rozdział Pod Ciężarem Królestwa.


Hope Mathers
wyglądu użycza: Cara Delevingne




Śmierć bliskich osób nie sprawia, że jesteśmy smutni. Sprawia, że jesteśmy przerażeni, puści niczym wydrążona łupinka orzecha rzucona na podłogę. Czyni nas zrozpaczonymi. Śmierć która zamyka w swych kościstych ramionach osobę którą kochamy, osobę która tak naprawdę powinna jeszcze długo żyć, jednocześnie wydziera w nas ogromny krater, i pozostawia nasze biedne słabe serce na chłód pustki. I te biedne małe serce, marznie, kuli się, pęka i czasami...przestaje bić. W większości przypadków właśnie tak jest, jeśli ktoś kogo kochaliśmy nie pozostawił po sobie niczego. Jednak są osoby, które nawet po swojej śmierci, bronią nas, chronią i kochają. Wierze w Boga, wierze że on jest bo skoro na świecie są tak okrutne rzeczy, których nie umiemy wyjaśnić istnieje tez Bóg. Nie znałem nigdy osób, które tak naprawdę w moim życiu znaczyły najwięcej. Nie znałem ich ciepła ramion, ich uporu, blasku oczu. Ale czułem ich obecność. Jedną z nich była kobieta, która tchnęła w moje życie wiarę, mocną silną wiarę i siłę. Uspokoiła moją duszę i była moja przewodniczką. Drugą osobą był mężczyzna, on za to podarował mi kogoś kto w moim życiu stał się całą definicją szczęścia, od ciepłych dłoni co rano po jej bystre spojrzenie i miłość. Bezsprzeczną, nie prosząca o nic, chociaż w zamian starałem się dawać jej każdego dnia więcej. Człowiek, który odszedł za wcześnie, a nie powinien, dał mi więcej niż mój własny ojciec. I gdybym miał wybierać, gdybym miał taka możliwość, oddałbym swój każdy dzień za to, by świat miał Jego dłużej. I nie ważne jak bardzo bym tego chciał, Bóg nie jest naszym przyjacielem który pokiwa głową i odpuści. Każdy dzień mojego życia był testem, który przychodziło mi zdawać naturalnie i bardzo dobrze. Musiałem stawić czoła demonom, własnym, Jej i tym które chciały dopaść nas w przyszłości. Codziennie prosiłem o to by mieć więcej siły by móc być chociaż trochę taki jak On, ale wiedziałem, że nigdy nie będę taki. Mogłem jedynie się starać. I teraz kiedy piszę te słowa, sądzę, że jeszcze nigdy go nie zawiodłem.[...] – Philip Winsdor


Spotkanie z Hasnatem, pozwoliło Philipowi na nowo poukładać swoje myśli. Nie miał mętliku w głowie, nie musiał bić się ze wszystkim. Mężczyzna przypomniał mu jak ważne jest to by nigdy nie zapominać o tych, którzy są w naszym życiu najważniejsi. By nie rezygnować z miłości. Czasami szatyn miał wrażenie, że wszyscy Ci najwspanialsi ludzie odeszli przed nim, a on nie mógł ich poznać, jakby został zupełnie sam. Nowy Jork był zupełnie inny niż Londyn, tu nie potrzebna była Królewska Etykieta, tu nie oglądał się za sobą w obawie, że ktoś go śledzi. Ale uciekając przed tym czego się bał, pogłębiał ten strach a demony rosły w siłę. Dom gdzie wychowywała się jego siostra był zupełnie inny niż pałac w którym teraz mieszkał Philip, zupełnie inaczej toczyło się tu życie. Wieczory były mimo wszystko spokojne, chociaż to miasto nigdy nie spało. Philip siedział za domem przy basenie od kilku godzin, chciał być sam, chciał upewnić się czy na pewno podejmował słuszne decyzje? Chyba znalazł nieodpowiedni moment w swoim życiu. Źle trafił i po prostu teraz coś jeszcze rozdzierało go na połowę. Nie dawało spokoju. Musiał wrócić do domu, musiał wrócić do Anglii. Ale jeśli zrobi to teraz, wyjdzie na jakiegoś psa którego się wyrzuca gdy nie jest potrzebny albo gdy się na niego złościsz, a później przechodzi Ci to i znów wpuszczasz go do domu. Ale tu wymyślił sobie że jest potrzebny. Czuł jakby to wszystko było ułudą. Nawet nie wiedział, czy ona jeszcze się z nim zobaczy. Nie wiedział nic o niej, nie miał pojęcia. A Anglia, to był jego kraj. Jeżeli chciał pokazać, że jest w stanie kierować królestwem, musiał się starać. Tu już nie chodziło o ojca, ale o tych którzy w niego wierzyli. Nie chodziło o bicie się o tron, ale o to by ludzie wiedzieli że on zawsze ich wesprze. Zawsze będzie po ich stronie. Nie chodziło o bycie tylko księciem. Chodziło o to, by służyć, nie rozkazywać. Może gdyby miał wybór, wybrałby bycie zwykłym przeciętniakiem. Ale urodził się jako Philip Winsdor Książę Walii i następca tronu. Nie miał wyboru co do tego. Po chwili w samotności usłyszał za sobą czyjeś kroki, odwrócił lekko głowę i spojrzał przez ramię na niewysoką brunetkę, miała długie gęste włosy, brązowe oczy i stała wpatrując się w niego.
- Philip, mogę?- spytała pokazując na miejsce obok, kiwnął głową i odwrócił wzrok. Dziewczyna usiadła obok niego i zaraz poczuł jej dłonie na swoich plecach, które chciały jakby ukoić nieistniejący ból. Przysunęła twarz do jego i oparła brodę o jego ramię zamknął oczy. Słyszał jak głośniej oddychała. Wiedział, że stara się nie rozpłakać.
- Chciałabym byś był szczęśliwy. Chciałabym móc nosić za Ciebie ten ciężar.
- Zrezygnowałaś ze mnie kiedy najbardziej Cię potrzebowałem.
- Kocham Cię Philip, ale...
- Przestań Mary – przerwał jej z grymasem bólu jakby jej słowa go raniły
- Bałam się rozumiesz? Bałam się, że Ci zaszkodzę, że zrobię coś nie tak. Bałam się że Ci nie pomogę. Ale kocham Cię i zawsze będę kochała, nawet jeśli Ty już mnie nie chcesz- łkała cicho a łzy spływały po jej policzkach, przytknęła czoło do jego skroni. Szatyn zamknął oczy wydychając ciężko i głośno powietrze z płuc. Odwiedziny jego byłej dziewczyny zaplanowała Kate, nieświadoma niczego Kate, która chciała by jej syn znów był szczęśliwy. Ale tu nie chodziło o szczęście, miał wrażenie, że jeśli nie odnajdzie Hope, jeśli nie zobaczy jej jeszcze raz...przyjdzie wybierać mu między mniejszym złem a większym. Czuł jak Mary wtula się w jego ramię, a on prawie jej uwierzył, do puki, jakby ktoś zza nim nie szepnął mu tych kilku słów. „Kochać to znaczy nigdy nie rezygnować. Być przy kimś, nawet jeśli ten ktoś umiera.” Wtedy Philip poruszył się nieznacznie drgnął, zaraz zabrał szybko ręke, jakby dotyk dziewczyny go parzył. Czuł jak serce wali mu pod piersią, czuł się jakby ktoś trzeci tu z nimi był.
- Nie Mary, Kochać to znaczy nigdy nie rezygnować. Być przy kimś, nawet jeśli ten ktoś umiera- nie miał pojęcia dlaczego to jej mówił, dlaczego głos w jego głowie tak silnie na niego wpłyną, ale gdy wypowiedział te słowa, czuł się dziwnie, lecz spokojnie. Jego miodowe oczy, zmrużyły się porażając brunetkę swoim spojrzenie,
- Co? O czym Ty mówisz Philip...Philip!? Poczekaj- krzyczała za nim kiedy on zmierzał już ku wyjściu.- Philip proszę powiedz mi czy coś Ci jest?- zatrzymał się kiedy narzucał na siebie kurtkę.
- Tak, zrozumiałem, że miłość ta prawdziwa jest tylko wtedy kiedy kocha się kogoś nad wszystko inne..
- Naćpałeś się!- krzyknęła unosząc ramiona w górę, w tym samym momencie w przedpokoju pojawiła się Kate zaniepokojona glośną wymianą zdań byłych partnerów.
- Zostaw mnie w spokoju.- po tych słowach pożegnał się z matką po czym wyszedł z domu szybko wsiadając do swojego czarnego BMW. Przemierzając ulice Nowego Jorku wahał się czy nie pojechać w stronę domu Hope, nie widział jej kilka dni, nie wymienili się zupełnie numerami telefonów. Na zegarku właśnie wybiła ósma wieczorem, a on jedyne na co wpadł to kręcić się w okolicach jej domu, jakby coś to dało. W końcu dostrzegł ją wychodzącą z autobusu, podjechał szybko i wysiadł z samochodu.
- Hope!- krzyknął za nią, dziewczyna odwróciła się a na jej twarzy nie zobaczył już łagodnego uśmiechu. Poczuł jakby coś uderzyło w jego klatkę piersiową. Zamknął za sobą samochód idąc w jej stronę.
- Philip- stwierdziła, miała smutny głos, a on poczuł to nad wyraz dobrze. Nie znali się, nie mieli zielonego pojęcia o sobie, ale on...
- Chciałem Cię zobaczyć, przepraszam jeśli Cię wystraszyłem.
- Nie, nie. Nie przestraszyłeś- wpatrywał się w jej oczy i nie dostrzegał iskierek, które wcześniej bezwstydnie tańczyły w jej pięknych zielonych oczach. Uśmiechnął się dość niepewnie, nikle, ale to co zobaczył później, sprawiło iż jego nikły uśmiech stał się promienny. Dziewczyna odwzajemniła ten drobny gest.
- Myślałam, że nie mówiłeś poważnie.
- Czego?
- Wtedy gdy mnie odwiozłeś, ja...sądziłam że powiedziałeś to przez grzeczność.- Philip przez chwilę był skołowany, nie wiedział co powiedzieć, bo po prostu nie wiedział. Co miał powiedzieć, nie no co Ty! To była prawda ale brzmiałaby beznadziejnie.
- Ale jestem tu i sam Cię znalazłem- to wydawało się najbardziej odpowiednie, uśmiechnął się do niej czule, tak jak do nikogo. Czuł się jakby tak naprawdę znał ją od długiego czasu, ale dawno nie widział.
- Jesteś- powtórzyła i chociaż jej oczy nie błyszczały szczęściem usta przynajmniej ułożyły się w uśmiech.
- Czy mogę odwieść Cie do domu?- spytał i dopiero teraz ujawniło się jego „królewskie wychowanie” zabrzmiał jakby prosił ją do tańca. W tym przypadku podwiezienie Hope, równało się z tańcem. Skinęła nieśmiało głowa po czym ruszyła z nim w stronę zaparkowanego przy ulicy BMW.
- Skąd wracasz?- spytał kiedy wsiadali do samochodu. Brunetka zerknęła na niego ściskając czarną teczkę.
- Z warsztatów, jestem studentką Juillard School na wydziale malarstwa- rozpromieniła się lekko na tą myśl, a Philip właśnie ruszył, GPS automatycznie wybrał drogę pamiętając tą sprzed kilku dni kierując księcia w stronę domu Hope.
- Moja siostra bardzo chce się tam uczyć, mówi, że chodzą tam najlepsi. W takim razie mam zaszczyt dzielić tą niewielką przestrzeń z artystką- zerknął na nią a ona jedynie pokiwała głową, a Philip zatrzymał się przed jej domem, zagryzł wargi.
- Hope?
- Tak?
- Chciałbym dać Ci swój numer i jeśli chcesz...
- W porządku- odparła od razu i kiedy podał jej swój telefon by wpisała on zrobił to samo. Uniósł na nią wzrok, tak bardzo chcąc by tu jeszcze została. Czuł się jakby nie musiał udawać przed nią, jakby ona była jego własną mała galaktyką w której czuł się bezpiecznie. Zapatrzony w nią wywołał zapewne dziwne uczucie w brunetce.
- Philip?- jego imię wypowiadane przez Hope, brzmiało naprawdę wyjątkowo. Ocknął się z transu i odwrócił wzrok.- dziękuję jeszcze raz. Do zobaczenia, mam nadzieję szybko i do napisania.- była wciąż przygnębiona, a on nie wiedział dlaczego, był tak cholernie bezsilny, a chciałby by jeszcze chwilę przy nim została. Chciałby ją pocieszyć, móc jeszcze coś powiedzieć. Wyszła a on za nią, odwróciła się gdy staną przy niej.
- Będzie mi bardzo miło, jeśli zgodzisz się bym jutro zabrał Cię gdzieś po zajęciach. Mam pewien pomysł i...
- Philip to miłe jednak...to nie najlepszy czas. Muszę, być w domu i...
- Okej rozumiem, przepraszam.
- Ale pisz do mnie.
- Będę obiecuję, a Ty odpisuj.
- Obiecuje odpisywać- odpowiedziała po czym ruszyła przez mały trawnik w stronę swojego domu gdzie otworzyła drzwi i ponownie zniknęła z jego życia na krótki moment.



Proszę was o komentarze, naprawdę to pomaga mi, motywuje i wiem co jest dobre a co nie. Co muszę poprawić, a co dodać. Proszę was weźcie to pod uwagę, Jeśli chodzi o spoiler VI odcina, nie wiem kiedy dokładnie się pojawi ale na pewno do następnego piątku powinien być. 

13 komentarzy:

  1. Saro miałam przeczytać po powrocie do domu ale nie mogłam się powstrzymać. Sprawiasz, że się uśmiecham szeroko do tego co czytam i kocham twoje opowiadanie. Bardzo tęskniłam za czytaniem tego co wychodzi spod twoich palcy. Jesteś niesamowita, a ja podziwiam ciągle twój talent i coraz bardziej się zakochuje. Do następnego rozdziału. Ah moja Hope <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, naprawdę dziękuje tak wiele to dla mnie znaczy. Hope ma w sobie Caspra i kocham ją prawie jak jego.

      Usuń
  2. Cudowny rozdział! Czekam z niecierpliwoscią na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na reszcie. Już myślałam że się nie doczekam ;) no w każdym razie piękne, znów zabrakło mi słów. Geniuszu twój talent mnie powala. Wspaniały rozdział, zresztą jak każdy. :) Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje słowa nawet nie wiesz jak mnie uskrzydlają

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Naprawdę cudownie piszesz to opowiadanie. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału!!

      Usuń
  5. Jejku naprawde niesamowity rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana. Mam nadzieję, że następny również się wam spodoba.

      Usuń