Kochani...minęło sporo czasu. Właściwie minęło ponad pół roku od momentu gdy opublikowałam V rozdział. Przepraszam, właściwie nie zdziwię się, jeżeli zapomnieliście o tym miejscu. Jeżeli nie macie zamiaru tu więcej przychodzić i czytać. Każdy z nas ma jednak życie w którym musi uczestniczyć, i z powodów bardzo osobistych nie mogłam usiąść i zabrać się za pisanie. Właściwie były napisane dodatkowe dwa rozdziały, jednak kiedy w uporałam się z własnymi demonami i problemami...kiedy w jakiś sposób zmieniło się moje życie postanowiłam zmienić los, bieg wydarzeń, zmienić decyzje. Postanowiłam, że dam szanse Phillipowi którego skazałam na ciężki wpierw los, postanowiłam nie tworzyć historii tragicznej w zakończeniu i pozwolić by to miejsce i to opowiadanie miało w sobie radość, szczescie może nie ogromne, ale postanowiłam zmienić ponure zamierzenia na bardziej pozytywne. Dziękuję wam, jeżeli jeszcze to czytacie, dziękuję że dajecie mi szansę, obiecuję że tym razem was nie zawiodę.
Ze zmianami niestety wiążę się już 3 ale tym razem definitywnie ostateczna zmiana wyglądu Hope. Wiem, że może to was irytować, jednak Hope jest wyjątkowa postacią, jest namiastką kogoś ważnego dla mnie...jest częścią Caspra, który na zawsze pozostawił po sobie ślad w moim sercu i umyśle. Caspra dla którego między innymi powstało to opowiadanie i jego człowieka który w opowiadaniu mojej przyjaciółki przybrał właśnie to imię, i mimo iż znamy go pod innym imieniem, ja i Ty Paula chociaż nie dostąpiłam zaszczytu poznania go, obie wiemy że jest obecny nawet w moim życiu.
Moi drodzy oficjalnie i niezmiennie mam wam zamiar przedstawić Hope Mathers...
"Tam gdzie Gwiazdy dotykają Ziemi"
–ze szczególną dedykacją dla Pauli, Mrs. Sykes–
–dziękuję Ci za to, że pozwoliłaś mi Go poznać, dziękuję Ci za Caspra, za Hope i za to miejsce gdzie Gwiazdy dotykają Ziemi–
~ ~ ~
„Oddychaj mną, weź oddech...wypuść
powietrze. Unoszę się tu w powietrzu. Oddychaj mną, chcę być w
Twojej krwi, pulsować z nią w twym sercu. Zamknij oczy... chcę być
mrokiem pod powiekami...tym rodzajem mroku do którego pragniesz
uciec. Po prostu zamknij oczy..poczuj mnie w płucach ujrzyj pod
powiekami. Rozkruszam lodowce na naszym oceanie życia. Łamiesz,
rozbijasz mury wokół mnie. Chcę...być, być Twoim wyborem,
powietrzem chcę być na twoich drżących ustach...tlenem w płucach.
Chwytam Cię za dłoń...czujesz? Powoli moje obuszki palców sunął
po wewnętrznej stronie Twej dłoni, wsuwają się między Twoje
palce. Zaciskam je mocno, poczuj mnie. Jestem wszędzie...jestem przy
Tobie.”
Leżał w bezruchu na swoim łóżku
wpatrując się w ciemność przed sobą, wsłuchiwał we własny
oddech, jakby chciał bardzo przez to uspokoić się na tyle by
usnąć. Sen nie przychodził, odganiany każdą pojedynczą myślą,
zawieszając Phillipa gdzieś między rzeczywistością a
nieprzyjemną nicością. Dopiero gdy mrok w sypialni rozjaśniło
słabe światło ekranu jego telefonu, wyrywając go z bezruchu
odcięło go od bezmiaru tej ciszy. Chwycił w dłoń telefon szybko
odblokowując go widząc komunikat o jednej nieprzeczytanej
wiadomości od Hope. Minęło już pięć dni odkąd ostatnio ją
widział gdy znikała za drzwiami swojego domu, pisał do niej i ona
zawsze mu odpisywała. Czuł się lepiej jakby mógł wtedy ponownie
oddychać, żyć i funkcjonować. Nie zamierzał w tym momencie
przejmować się godziną podczas wymieniania wiadomości z
dziewczyną, nie zważał na to że w rzeczywistości być może
wydaje się to szalone, ale chciał zrobić coś dla niej.
Po pół godzinie znalazł się pod jej
domem wysiadając z samochodu kiedy tylko ujrzał wychodzącą Hope,
miała promienny uśmiech na twarzy. Zamknęła po cichu drzwi do
domu i przebiegła przez trawnik wprost w stronę Philipa.
- Phillip- ten uśmiech, promienny
delikatny i subtelny, a tak potężny wywoływał w nim przyjemne
uczucie ciepła. Jej oczy wpatrzone w niego z ekscytacją, gdzie ją
zabierze? Co zrobił? Stał w bezruchu wpatrzony w nią jakby
zapomniał, że na zewnątrz nie panuje przyjazna temperatura.
- Hope- odpowiedział jej imieniem po
czym wsiedli razem do samochodu odjeżdżając powoli. Młody książę
zerknął na siedzącą obok niego blondynkę, która niepewnie
spoglądała w krajobraz zza oknem. Uśmiechnął się sam do siebie
i w tym samym momencie spojrzenie zielonych oczu dziewczyny padło na
niego.
- Nie chciałam wyciągać Cię o
takiej porze z łóżka...
- Nie spałem Hope, nie musisz się zamartwiać, naprawdę. Lubisz chyba oglądać gwiazdy hmm?- spytał odwracając na chwilę wzrok z drogi na nią. Hope uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
- Przypominają mi o kimś, kiedy je widzę, mam wrażenie że ten ktoś widzi wtedy i mnie.
- Kiedyś pewna osoba, zwykła mówić, że gwiazdy które widzimy są duszami naszych bliskich osób, są symbolem że one są...zawsze- Hope spojrzała na Phillipa z zaciekawieniem lekko rozchylając swoje usta, w które na moment Winsdor wbił wzrok.
- To piękne słowa. Powiesz mi jak sprawisz, że zobaczę gwiazdy?
- Za moment się dowiesz Hope, jeszcze trochę.- odparł po czym przeniósł wzrok na drogę. Mknęli po autostradzie, która wyprowadziła ich z Nowego Jorku. W samochodzie zapadła przyjemna i komfortowa cisza przerywana jedynie cichą pracą silnika sportowego samochodu Phillipa. Przez tych kilka dni czuł jakby ona pozwalał mu zbliżyć się do siebie. Mimo iż tylko rozmawiali przez telefon, czuł jakby znał ją tak dobrze. Światła autostrady znikły za nimi, gdy Phillip zjechał na inną drogę, zdecydowanie mniej uczęszczaną, na jej powierzchni czas odcisnął ślad, a drzewa wokół drogi świadczyły o tym że znajdują się w miejscu gdzie człowiek jeszcze nie zdarzył zniszczyć wszystkiego wokół siebie. Po chwili samochód zatrzymał się panowała zupełna ciemność, gdyż Phillip zgasił silnik samochodu i światła. Zapadła cisza i poczuł na sobie wzrok Hope, otworzył drzwi wysiadając z samochodu podchodząc do niej pomagając jej wysiąść.
- Nie spałem Hope, nie musisz się zamartwiać, naprawdę. Lubisz chyba oglądać gwiazdy hmm?- spytał odwracając na chwilę wzrok z drogi na nią. Hope uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
- Przypominają mi o kimś, kiedy je widzę, mam wrażenie że ten ktoś widzi wtedy i mnie.
- Kiedyś pewna osoba, zwykła mówić, że gwiazdy które widzimy są duszami naszych bliskich osób, są symbolem że one są...zawsze- Hope spojrzała na Phillipa z zaciekawieniem lekko rozchylając swoje usta, w które na moment Winsdor wbił wzrok.
- To piękne słowa. Powiesz mi jak sprawisz, że zobaczę gwiazdy?
- Za moment się dowiesz Hope, jeszcze trochę.- odparł po czym przeniósł wzrok na drogę. Mknęli po autostradzie, która wyprowadziła ich z Nowego Jorku. W samochodzie zapadła przyjemna i komfortowa cisza przerywana jedynie cichą pracą silnika sportowego samochodu Phillipa. Przez tych kilka dni czuł jakby ona pozwalał mu zbliżyć się do siebie. Mimo iż tylko rozmawiali przez telefon, czuł jakby znał ją tak dobrze. Światła autostrady znikły za nimi, gdy Phillip zjechał na inną drogę, zdecydowanie mniej uczęszczaną, na jej powierzchni czas odcisnął ślad, a drzewa wokół drogi świadczyły o tym że znajdują się w miejscu gdzie człowiek jeszcze nie zdarzył zniszczyć wszystkiego wokół siebie. Po chwili samochód zatrzymał się panowała zupełna ciemność, gdyż Phillip zgasił silnik samochodu i światła. Zapadła cisza i poczuł na sobie wzrok Hope, otworzył drzwi wysiadając z samochodu podchodząc do niej pomagając jej wysiąść.
- Gdzie jesteśmy?
- Tam, gdzie gwiazdy dotykają Ziemi- odparł i dostrzegł jej uśmiech- zamknij oczy- dodał i zachęcił ją do tego zakrywając je swoją dłonią, podszedł z nią do przodu sam zamykając oczy by przyzwyczaiły się do mroku gdy zdjął swoja dłoń z oczu Hope unosząc delikatnie jej głowę w górę i otworzył swoje oczy... widok przed nimi nieba zasypanego gwiazdami. Intensywnie świecącymi jakby ktoś przed nimi zawiesił świąteczne lampki. Mgławica tysiąca pięknych gwiazd unosiła się nad ich głowami, widok który uderzył w Hope jak nigdy dotąd. Dziewczyna uniosła wzrok podchodząc o krok bliżej ku spadzistemu w dół wzgórzu na którym się znaleźli. Światła miasta zasłaniał ulokowany na dole las. Każda gwiazda drgała tęsknie w ich stronę. Hope poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy...jakby zobaczyła kogoś...za kim tak bardzo tęskniła.
- Phillip- wyszeptała głosem zabarwionym łzami. Były przed nią wszystkie...cały gwiazdozbiór ten znany i ten mniej. Jej drobne dłonie zaczęły drżeć, z emocji i ekscytacji. - Ja...ja nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego.
- Obiecałem Ci Hope, że je zobaczysz...- poczuła jak stanął obok niej i przeniosła na niego wzrok. Jego oczy....o głębokiej barwie brązu teraz były czarne niczym nieboskłon nad nimi...i dostrzegła w nich odbicie iskrzących się gwiazd. Zabrakło jej słów i...stała wpatrzona w niego. Poczuła jak przez jej ciało przebiega przyjemne ciepło. Poczuła delikatny uścisk na swoim ramieniu chociaż żadna dłoń się na niej nie ułożyła. Phillip wpatrywał się w Hope z równą uwagą, zapamiętywał jej twarz, jakby pragnął tego najbardziej na świecie, jakby chciał nauczyć się jej na pamięć, jakby ona była jedną z tych gwiazd...tą najpiękniejszą.
- Tam, gdzie gwiazdy dotykają Ziemi- odparł i dostrzegł jej uśmiech- zamknij oczy- dodał i zachęcił ją do tego zakrywając je swoją dłonią, podszedł z nią do przodu sam zamykając oczy by przyzwyczaiły się do mroku gdy zdjął swoja dłoń z oczu Hope unosząc delikatnie jej głowę w górę i otworzył swoje oczy... widok przed nimi nieba zasypanego gwiazdami. Intensywnie świecącymi jakby ktoś przed nimi zawiesił świąteczne lampki. Mgławica tysiąca pięknych gwiazd unosiła się nad ich głowami, widok który uderzył w Hope jak nigdy dotąd. Dziewczyna uniosła wzrok podchodząc o krok bliżej ku spadzistemu w dół wzgórzu na którym się znaleźli. Światła miasta zasłaniał ulokowany na dole las. Każda gwiazda drgała tęsknie w ich stronę. Hope poczuła jak w jej oczach zbierają się łzy...jakby zobaczyła kogoś...za kim tak bardzo tęskniła.
- Phillip- wyszeptała głosem zabarwionym łzami. Były przed nią wszystkie...cały gwiazdozbiór ten znany i ten mniej. Jej drobne dłonie zaczęły drżeć, z emocji i ekscytacji. - Ja...ja nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego.
- Obiecałem Ci Hope, że je zobaczysz...- poczuła jak stanął obok niej i przeniosła na niego wzrok. Jego oczy....o głębokiej barwie brązu teraz były czarne niczym nieboskłon nad nimi...i dostrzegła w nich odbicie iskrzących się gwiazd. Zabrakło jej słów i...stała wpatrzona w niego. Poczuła jak przez jej ciało przebiega przyjemne ciepło. Poczuła delikatny uścisk na swoim ramieniu chociaż żadna dłoń się na niej nie ułożyła. Phillip wpatrywał się w Hope z równą uwagą, zapamiętywał jej twarz, jakby pragnął tego najbardziej na świecie, jakby chciał nauczyć się jej na pamięć, jakby ona była jedną z tych gwiazd...tą najpiękniejszą.
~ ~ ~
Dziękuję za przeczytanie, dziękuję za każdy komentarz który zostawicie pod tym rozdziałem. Dziękuję wam za wszystko i obiecuję już was nie opuszczać. Ze względu na zmianę koncepcji, rozdziały będą dodawane nieregularnie a kolejny rozdział nie szybciej niż za dwa tygodnie, mam nadzieję jednak, że wytrzymacie, ze w ogóle będziecie chcieli to jeszcze czytać.
Do zobaczenia przy następnym odcinku.
Saro dziękuję. Cieszę się, że wróciłaś i to z czymś tak niezmiernie pięknym. Wiesz, że kocham to jak piszesz i jestem twoją fanką. Philip jest cudowny i jestem spokojna powierzając Hope w jego ręce.
OdpowiedzUsuńMamy wspólnego Anioła Stróża, Saro.. I tak jak jmbyk dumny ze mnie teraz jest na pewno dumny z Ciebie. Wręcz mogę poczuć jego uśmiech, to dziwne ale jestem przekonana, że właśnie się uśmiecha.
I tak jak był *
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam aż coś dodasz i ciesze się, że wróciłaś :) Twoje opowiadanie jest inne niż wszystkie, a twój styl pisania strasznie wciąga i chce się więcej. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥
OdpowiedzUsuńw końcu coś nowego :p swietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś! Twój styl pisania mnie powala. Uwielbiam czytać twoje rozdziały. Rozpływam się, czytając, przenoszę się w zupełnie inne miejsce... Z niecierpliwością czekam na next <3
OdpowiedzUsuń